Archiwum 07 lipca 2019


PRL i matczyna "Troska"
07 lipca 2019, 22:34

PRL i matczyna "Troska" 

 

Pamiętam jak stało się w kolejce za cukrem .Można było kupić 1 kg na osobę a przynajmniej ja zapamiętałam taką sytuację . Mama wysyłała mnie wszędzie. Z praniem do magla , tachało się dwie paki poskładanych w równe stosy pościeli owiniętej dla zabezpieczenia w ręcznik . Najgorzej było nosić to latem , bo zimą brało się sanki usadzało obie paki i je ciągnęło .Do najbliższego magla w sumie nie miałam daleko. Lubiłam tam chodzić . Najbardziej lubiłam wracać bo schodził już z rąk ból odczuwalny mocno od dzwigania . Pierwsza rzecz jaka kojarzy mi się z dziecieństwem to właśnie ciągły ból. Ból od dźwigania za dużych i zbyt ciężkich jak na dziecko przedmiotów , ból od ran uzyskiwanych regularnie od mamusi , i ból psychiczny. Pamiętam że będąc dzieckiem bardzo często chodziłam bawić się na taki większy plac zabaw który to usytuowany był tuż obok osiedlowego domu dziecka . Bawiliśmy się z dziciakami razem , i moim wielkim marzeniem było żebym któregoś ranka obudziła się i czekałaby na mnie wiadomość że moja mama nie jest moją mamą i zabierają mnie do domu dziecka. Mama nie piła alkoholu , ale zgotowała mi piekło. Zrobiła sobie ze mnie popychadło , służącą , biła mnie , upokarzała , zawstydzała , dręczyła , wyśmiewała . Żyłam w ciągłm strachu i stresie .Gdy tylko kichnęłam słyszałam zaraz że "Tylko mi nie próbuj chorować !" - bałam się nawet tego . Mimo że do lekarza chodziłam sama już jako 8 letnie dziecko - to dziś jest nie do pomyślenia . Mam brata , tak naprawdę to mam dwóch braci ale dziś o młodszym .Dawid urodził się chory , ma dodatkowy hromosom 21 czyli mówiąc potocznie ma po prostu zespół Downa . Mieszkaliśmy w 4 klatkowym bloku . Miałam z 6 lat gdy zaczęło mi się wydawać podejrzane że mój brat mieszka dwie klatki obok "u Cioci" i ja mogę się z nim bawić owszem ale tylko na podwórku. Długo myślałam dlaczego tak jest , w końcu nie wytrzymałam i zapytałam mamy . "Mamo , dlaczego Dawidek nie mieszka z nami ? Przecież to mój brat " Mama najpierw zamilkła a potem wypuszczając dym z kolejnego papierosa odparła "Chcesz ? To będzie z nami mieszkał ale pod jednym warunkiem . Ty się nim zajmiesz !" . Miałam około 7 lat. No jak miałam powiedzieć inaczej? Oczywiście że chciałam! Mój brat bardzo długo wyglądał jakby był 2 letnim dzieckiem .

Chodził ale był bardzo malutki . Pulchny i silny ale wyglądał jak taki maluch . I ja zaczęłam wtedy się nim opiekować. Skończyłam dwadzieścia lat później . Mam ogromny żal że mama tak mi go wcisneła. Ja i tak miałam na głowie wszystkie zakupy , sprzątanie w każdej wolnej chwili , załatwianie od sąsiadów pożyczek pieniężnych , pożyczanie dla mamy papierosów . Ba , nawet do sklepu mnie wysyłała żebym brała na zeszyt. Miałam kilka lat i po przyjściu ze szkoły ZAWSZE od razu zajmowałam się bratem . Prowadziłam do lekarza , podawałam leki , po kilku latach wywalczyłam żeby go w końcu zapisać do szkoły . Nie przyjeli go do naszej szkoły musiał dojeżdżać do szkoły specjalnej . Mama nie pracowała to mogła go dowozić prawda? Ależ nic z tych rzeczy . To był mój obowiązek. Przed pójściem do swojej szkoły przez dobre 3 lata jeżdziłam z bratem i potem jakimś cudem zdążałam do szkoły. Potem poszedł do innej szkoły i już dojedżało się szybciej . A z czasem załatwiłam busa któy po niego przyjeżdżał , nie całkiem pod dom , trzeba było zejść na najbliższy przystanek . Mama nawet tego nie robiła. Nadal to był mój obowiązek . Teraz wiem dlaczego miałam raczej przeciętne oceny . Nigdy nie groziło mi że nie zdam do kolejnej klasy , nie sprawiałam większych problemów w szkole ale to tylko dlatego że miałam dość bicia.A wiedziałam że zła ocena oznacza bicie. Nie jakiś klaps tylko zostawały mi szramy na ciele , pręgi od skórzanego paska albo kabla od żelazka. Latem nosiłam długie spodnie i długie rękawki żeby ukryć te pręgi. Nikomu o tym nie mówiłam. Jak i o innych sprawach , być może kiedyś wrócę jeszcze do tematu i w którymś z felietonowych przemyśleń podzielę się z wami . Mamusia biła mnie też za nic. Wystarczyło że brat zapłakał wchodziła do pokoju i najpierw mi wlała a potem pytała co się stało. Mam też starsze rodzeństwo , które jedno po drugim uciekało z tego domu . Ja zostałam . Dziś mama potrafi mi zwrócić uwagę że za późno idę na spacer mimo że jestem dorosła , a dwa jest np dopiero 21 . Wtedy wysyłała mnie do sklepu nocnego po papierosy tuż o połnocy. Ile razy byłam pobita , głodna ? Bo dla niej i brata jedzenie musiało być i w sumie zawsze było i to nie byle co. Mama zawsze musiała mieć swoją szyneczkę w galaretce i inne frykasy . Ja miałam jeść mirabelki z drzewek które rosły obok naszego bloku . I jadłam. Jadłam też dzikie jabłka , dzikie gruszki , szczaw na surowo , właściwie wszystko co się nadawało bo ciągle chodziłam głodna .Gdy byłam w 4 tej klasie załatwiłam sobie sama obiady szkolne . Jakiś rok po tym stałam dwa razy do roku w kolejce w urzedzie miasta składając samodzielnie zredagowany tylko przepisany przez mame wniosek o dodatek do mieszkania. I Ci urzednicy to przyjmowali. Nigdy mnie nikt nie zapytał dlaczego mama nie przyjdzie sama. Jak ona to robiła? Nie pracowała bo ma chore dziecko któym zajmowałam się ja. Co zatem robiła całymi dniami ? Paliła papieroski , stawiała pasjansa , oglądała tv i gotowała jedzenie. Bo tego nie było mi wolno. Tylko ona mogła gotować. Kiedyś ciocia pokazała mi jak zrobić kopytka. Uwielbiałam wszelkie pierogi , uszka kopytka. Mama takich rzeczy nie robiła. Gotowała wyłącznie to co ona lubi . Dziś gdy ją odwiedzam to ja gotuję dla niej . Smacznie i zdrowo . Kto mnie tego nauczył ? No jak , życie . Wszystko czego jeszcze nie umiemy jesteśmy w stanie się nauczyć . Pamiętam ostatni raz , ostatnie uderzenie od mamy. Wróciłam wtedy około 1 w nocy do domu może chwilę wcześniej. Około 17 wychodziłam. Pojechałam do Gdańska na koncert ulubionego zespołu. Ale nic nie mówiłam , nie zapytałam o zgodę bo wiem co bym usłyszała. Więc skłamałam że idę do koleżanki. Po powrocie uderzyła mnie tak mocno że osunełam się o ścianę .Wstałam zrobiłam zdecydowany krok w jej stronę złapałam ją za nadgarstek i powiedziałam "Zapisz sobie dokładnie dzisiejszą datę . Bo to jest dzień w którym uderzyłaś mnie po raz ostatni ! Każdą kolejną próbę przemocy udaremnię , będę się bronić ! " I poszłam do swojego pokoju. Miałam wtedy 15 lat. Przemoc wywoluje we mnie odruch wymiotny . Boję się że ktoś będzie kogoś krzywdził a ja tej osoby nie obronię. Po tylu latach powinnam już nigdy nie wracać do tych wspomnień prawda? A jednak .Wszystko co nam robiono ma wpłw na to jacy jesteśmy. Mi brak pewności siebie , jestem bojaźliwa , nie potrafię podejmować ryzyka , izoluję się od ludzi , boję się bólu. Ale nie fizycznego , bo tu akurat się przyzwyczaiłam , boję się bezsilności . Chcę być silna , chcę wyciągnąć wnioski i iść dalej . Cofać się do dzieciństwa? Robić terapię? Ten tekst jest swego rodzaju terapią . Ja sobie poradziłam. Mam silny charakter , jestem bardzo poturbowana i poraniona czasem przez to cierpię ale podnoszę się za każdym razem . Mam siniaki na duszy. Rany w psychice. Ale wiem że się pozbieram . Może napiszę książkę na ten temat. Bo uwierzcie mi , to co wyżej opisałam to zaledwie skrawek moich przeżyć. 

 

Wniosek : Nie ważne że upadniesz , ważne że wstajesz i idziesz dalej !